hrPonimirski hrPonimirski
331
BLOG

Dwie lesbijki wzięły ślub - czyli dyskretny urok idolatrii

hrPonimirski hrPonimirski Polityka Obserwuj notkę 8

Media doniosły o ślubie portugalskich lesbijek. Nie byłoby w tym nic dziwnego - ot dwie osoby chcą spędzic ze sobą resztę życia - gdyby nie fakt, że akt ten jest postrzegany jako miernik wolności, gdy tym czasem jest dobrowolnym poddaniem się organom państwa inwigilacji.

Czy nie wydaje się Państwu dziwne, że państwo chce wiedziec, kto z kim żyje i z kim wychowuje dzieci? Wszystkie natamiast "urzędowe plusy" małżeństwa cywilnego można rozwiązac (a w zasadzie powinno móc) takimi aktami prawnymi jak testament, który niestety można w dzisiejszych czasach obalic (tzn. sąd może wyrazic inną wolę niż ta zmarłego) oraz intercyzą. Drzewiej jak się spisywało intercyzę to można sobie było wszystko dokładnie ustalic, mało tego można było sobie zapisac, co w kwestii gdy miłośc wygaśnie (wiem - mało romantyczne), jak podzielony zostanie majątek, czy będą jakiś alimenta etc. Ale państwo jak zwykle musiało wprowadzic socjalistyczną urawniłowkę w tej kwestii.

Gdzież ci rejenci co mieli pieczę nad nad umowami zawartymi przez dwie osoby lub aktami ostatniej woli? Zostali wykiwani przez akwokatów od rozwodów i obalania testamentów.

Jakby państwo wymyśliło, że skakanie z przepaści to jest przywilej, to od razu tabuny lemnigów ustawiłyby się nad tąż przepaścią z transparentami o dyskryminacji, zamordyzmie, ciemnogrodzie i jak w tej parodii wystąpień Gomułki chciałyby zrobic nad tą przepaścią wielki krok do przodu w imię postępu. Ą i Ę - a jak!? Ęropa, ętanazja...

Świat w ogóle jest pełen paradoksów. Znacie może jednego ateistę, który nie byłby również misjonarzem? Każdy ateista nonstop gada o Bogu, co prawda, że go nie ma, ale wg mojej statystyki to robi to nieskończenie razy częściej od osoby wierzącej, bo takie to w ogóle nie mówią o Bogu. [Może dlatego, że uważają Jego istnienie za "oczywistą oczywistośc" i zakladają, że reszta to wie i nie trzeba nikogo nawracac.] Ale ateista musi przekonac cały świat o tym, że Boga nie ma, mimo że właśnie twierdzi, że go nie ma. Przecież Bóg go w ogóle nie powinien obchodzic! Może są jacyś nienachalni ateiści, wtedy tych molestujących ateistów, należałoby  nazwac antyteistami, bo oni nie głoszą, że Boga nie ma, ale że się jemu sprzeciwiają.

Z ateizmem idzie w parze często antyklerykalizm. Takie poglądy są często spotykane u osób, które uważają, że państwo powinno o wszystkim decydowac, bo Kościół się miesza. Ale uwaga: KOŚCIÓŁ KATOLICKI JEST ORGANIZACJĄ DOBROWOLNĄ I NIKT NIE MUSI DO NIEGO NALEŻEC.

Mało tego wywiązywanie się z obowiązków wobec Kościoła egzekwuje Bóg, więc jeśli ktoś w niego nie wierzy to nie powinien się obawiac żadnych sankcji.

Natomiast wybryki państwa egzekwuje policja, która istnieje namacalnie. Ksiądz Popiełuszko nauczał, że władza oparta na przemocy jest niesprawiedliwa. W zasadzie każda władza opiera się na przemocy, bo ostatnią sankcją jest przemoc. Problem w tym, czy ta przemoc jest stosowana oględnie wobec egzekwowania większości 10ciorga przykazań, czy jakiś chorych  pomysłów ciągle obradującego parlamentu. [I tu kolejny paradoks, ja jako tolerancyjna osoba, nie egzekwowałabym tych przykazań dotyczących Boga, natomiast osoby wyznające inne wartości [licencja poetica (c) Tadeo M. - który zdaje się pisał preambułę], pewnie zanegowałyby wszystkie przykazania, bo jak tu redystrybuowac, jak istnieje przykazanie  - "Nie kradnij".] Parlamentarzym jak sama nazwa wskazuje polega na rozmawianiu i takie rozmowy powinne byc doczone od wielkiego dzwonu, jak się rzeczywiście coś poważnego wydarzy i trzeba to omówic. Może dlatego zwolennicy rozbudowanego aparatu państwowego i rozrostu prawa [tak, tak, tak, bo ten tekst nie jest o moralności tylko o produkowaniu głupiego prawa, a ten ślub to tylko pretekst] są nie wierzący. Jakby Bóg co tydzień wydawał nowe tablice z kolejnymi przykazaniami to możeby oni w niego uwierzyli. Ale coś jest na rzeczy, bo Terlikowski [katolicki publicysta] jakiś czas temu u Wildsteina powiedział, że ludzie mają taką dziwną wiarę, że państwo rozwiąże wszystkie ich problemy. Nazwał to chyba nawet idolatrią.

Na koniec podzielę się jeszcze moimi laickimi - bom ja historyczny laik - spostrzeżeniami. Oprócz parlamentów istniały też kongresy. Kongres to było takie zjawisko, w którym państwa wygrane ustalały jakie kuku zrobic panstwom, które aktualnie przegrały wojnę. Jeśli dobrze pamiętam Kongres Kontynentalny to było spotkanie różnych państw (czy ich zalążków) w Ameryce Płn., które dyskutowały swój stosunek do brytyjskiej korony. A teraz niższa izba parlamentu Ąmeryki nazywa się kongres i cośtam ciągle ustala. W Ęropie państwa doszły do wniosku, że zamiast wojowac i raz na jakiś czas miec kongresy najlepiej na stałe zaęstalowac sobie parlament (czyli taki permanentny kongres), który będzie wymyślał różne rzeczy, czyli generalnie jakie kuku zrobimy słabszym, tzn. wyborcom, bo kto by się nimi przejmował.

Clausewitz w książce "O naturze wojny" napisał, że owa wojna to kontynuacja polityki innymi środkami. Ja bym to doprecyzował - "Wojna jest kontynuacją polityki zagranicznej innymi środkami". A jeśli tak, to należy teraz sprawę uzupełnic : "Przemoc wobec własnych obywateli jest kontynuacją polityki wewnętrznej innymi środkami". No ale kto będzie się sprzeciwiał państwu, które organa zostały wybrane w wolnych (od jakich kolwiek - nawet medialnych - wpływów) wyborach. Vox popvli - vox Dei!

No a przepaśc czeka... wita nas z daleka...

Młodsi już poszli, a starsi... jeszcze szukają dowodu...

hej hop sasa jak szybko spada się...

hej dalej, dalej, dalej do zabawy spieszmy się...

 

"The market is a democracy in which every penny gives a right to vote." [Ludwig von Mises] "The battle is a democracy in which every sword gives a right to vote." [Jerzy hr. Ponimirski]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka